Teściowe muszą zniknąć – eBook (PDF, EPUB, MOBI)

Teściowe muszą zniknąć
Alek Rogoziński
Wydawnictwo: WAB
ISBN: 978-83-280-8306-6
Język: Polski
Data wydania: 20 maja 2020
Rozmiar pliku: 3,2 MB
Zabezpieczenie: Znak Wodny
TEŚCIOWE MUSZĄ ZNIKNĄĆ – OPIS EBOOKA
Najczęściej przedstawiają one dwa różne światy. Kazimiera cyklicznie doładowuje konto radia Święta Jadwiga i jest przekonana, że największym przekleństwem naszego państwa są tęczowi oraz lewactwo. Natomiast Maja często bierze udział w Marszach Równości, żyje w konkubinacie, a jedyne co uważa za święte to święty spokój. Dlatego właśnie nie ma co się dziwić, że jedna i druga wzajemnie się nie znoszą.
Niestety jest jeden problem. Syn jednej z tych pań, a także córka drugiej to małżeństwo. A co więcej to małżeństwo, które wpadło w niemałe kłopoty. Jedno z ich dzieci zostało posądzone o zabójstwo, natomiast drugie zostało uprowadzone. Chcąc lub nie teściowe muszą połączyć swoje siły, aby uratować swoich wnuczków i udowodnić ich niewinność. Czy przy tej próbie same się nie pozabijają?
Teściowe muszą zniknąć e-book Alek Rogoziński do pobrania w formie elektronicznej książki (pdf, epub, mobi) Ebookland.pl
FRAGMENT EBOOKA
Warszawa, 19 września 1939 roku Dwóch młodych mężczyzn siedzących w gabinecie mieszkania w kamienicy na rogu ulicy Sosnowej i Siennej patrzyło na siebie z niepokojem. – Gdy tylko wkroczyli do Czechosłowacji, to od razu strach mnie naszedł – powiedział jeden z nich. – Abcugiem kamień na kamieniu tu nie zostanie! – Myślisz? – zapytał drugi z lekkim powątpiewaniem. – Wspomnisz moje słowa – westchnął pierwszy. – Na początku lata byłem u wiedźmy. Takiej, co to przyszłość z kart czyta. Kazała mi jak najszybciej uciekać z miasta, a jeśli się da, to i z kraju. Pożary tu widziała, nieszczęścia, krew, mordowanych ludzi, ruiny… Nie posłuchałem jej i teraz żałuję. – Może jeszcze się uda. My już spakowani i gotowi, żeby uciekać. Jedź z nami! – A matka? – westchnął znowu pierwszy. – Nie zostawię jej, a dalekiej wyprawy może nie przeżyć. Poza tym dokąd uciekasz? Do Rumunii? – A bo to ja durny? – Drugi popatrzył na swojego towarzysza z wyraźnym politowaniem. – Już wystarczy, że Mościcki, Rydz-Śmigły i Składkowski dali się nabrać na tę rumuńską neutralność. Cyganom nigdy nie należy ufać, zawsze to powtarzałem! Mam przyjaciół, co robią u Starzyńskiego. Mówią, że ledwo co tamci przekroczyli granicę, a już ich zatrzymano. Interna! Pewnie wiozą ich teraz przed oblicze Führera jak w starożytności rzymskich senatorów do Attyli. Nie! Nie jestem frajerem. Planuję ekskursyję w inszą stronę. Familię mam w Szwecji. Stamtąd spróbujemy się dostać do Anglii. Możesz mi wierzyć, że przygotowanie tego kosztowało mnie dużo złotych cekinów. Ale jestem dobrej myśli. – Co robimy z tym?! – Pierwszy popatrzył na leżącą na środku pokoju średniej wielkości drewnianą skrzynię, okutą żelaznymi pasami w liściaste wzory i sprawiającą wrażenie mocno leciwej, choć ciągle w idealnym stanie. – Przydałoby się zachować to na lepsze czasy – zawyrokował drugi. – O ile jeszcze kiedyś nadejdą… – Ale jak? – Pierwszy popatrzył na niego pytająco. – Przecież nie weźmiesz tego ze sobą w podróż! – No nie… – Drugi zamyślił się na moment, po czym jego twarz nagle rozjaśnił uśmiech. – Kiepełka pracuje! Słuchaj! Pod koniec sierpnia pękła nam w piwnicy rura kanalizacyjna. Wezwaliśmy fachowców i nawet zaczęli pracować, ale potem przyszedł tu ich majster, który niedawno przeczytał książkę Kanalizacja Warszawy jako narzędzie judaizmu i szarlatanerii w celu wytępienia ludności słowiańskiej nad Wisłą, i powiedział, że w rurach płynie krew Szatana i on się ich nie dotknie. Jego ludzie też nie. I że może nam co najwyżej postawić na podwórzu latrynę, żebyśmy się tam załatwiali. Czujesz? Jak za zaborów. Jakiś wariat! Zaczęliśmy chodzić po urzędach, ale… Przyszedł wrzesień i sam wiesz…